czwartek, 13 lutego 2014

Cactus ma kolce- ma też jaja!

Wielokrotnie zarzucałem producentom aut, że ich pojazdy nie mają polotu, finezji, fantazji jakie były cechami niegdysiejszych aut, tych które weszły do historii motoryzacji, a pojazdy dziś produkowane są jedynie „produktami marketingowymi”. W dwóch notkach, „Bo w motoryzacji trzebafantazji” z początku tego roku i we wcześniejszej z 2012 pod tytułem „Z miłości do samochodu- wścieknij się”, ostro mówiłem właśnie o takich samochodach i o tym jak kiedyś robiono motoryzację. Ale będę musiał zweryfikować moją opinię. Jak się okazuje są jeszcze na świecie producenci aut, którzy ponad target, przedłożą swoją indywidualną, wizję. W momencie kiedy wydawało się, że świat musi wyglądać, w każdej kwestii identycznie i że jedynymi samochodami, które skazane są na sukces są miejskie crossovery, Citroen zaprezentował model C4 Cactus. Model ten owszem, jest crossoverem, ale z pewnością nie można mu odmówić indywidualizmu, finezji, fantazji i oryginalności. Spójrzcie tylko na to auto, przecież ono wygląda równie futurystycznie, jak jak samochód koncepcyjny. Szerokie listwy na zderzakach i na drzwiach, które w dodatku odróżniają się od lakieru nadwozia, do tego mają dziwny wzór przypominający tabliczkę czekolady, albo folię bąbelkową. Kto by pomyślał, patrząc na te zdjęcia, że to auto faktycznie jest wersją produkcyjną, wcześniejszego konceptu. 
 





Właśnie jeśli mowa o koncepcie. Rzadko kiedy zdarza się, by producenci decydowali się na wprowadzenie do sprzedaży auta, które nie różni się od pojazdu koncepcyjnego. Jest to podyktowane z jednej strony kosztami (rozwiązania zastosowane w pojazdach koncepcyjnych są często oryginalne, a co za tym idzie kosztowne), a z drugiej pragmatyzmem. Zazwyczaj ewolucja samochodu od studyjnego do produkcyjnego wygląda w sposób następujący:1. futurystyczny koncept, 2. Urealniony koncept, 3. Koncept, przy którym każdy się zastanawia: czy tu niezbędna jest tabliczka „concept”, 4. Wersja produkcyjna. W efekcie czego w aucie, które trafia do sprzedaży możemy doszukać się, jedynie elementów stylistycznych z pierwowzoru. W przypadku C4 Cactus było jednak zupełnie inaczej: 1. Koncept= produkcja. Zmianie uległo jedynie to, że samochód ma szyby boczne, a koncept ich nie miał. Jednak tę zmianę można potraktować jako niezbędny przejaw pragmatyzmu.




W efekcie do klientów trafi auto zupełnie niespotykane na rynku, o wyjątkowym designie i niezwykle oryginalne. W C4 Cactus projektanci, podobnie jak w C4 Picasso II, zdecydowali się na zabieg zmarginalizowania świateł drogowych samochodu i obecnie wyglądają one tak, jakby były częścią potężnych listew na zderzaku, natomiast osobne światła do jazdy dziennej LED, tworzą spójną całość z pokrywą maski i logo firmowym Citroena. Stąd wyraz twarzy tego auta jest równocześnie pękaty i agresywny, jakby samochód patrzył na przechodniów spod przymrużonych oczu.
Na bokach jak już wcześniej wspominałem- mamy potężne listwy, które z pewnością uchronią przed niejedną rysą „zdobytą” na parkinu. Co ciekawe twórcy C4 cactusa i wspomnianych listew bocznych najwyraźniej są fanami folii bąbelkowej, bo jak głosi napis na niej, wnętrze wypełnione jest pęcherzykami powietrza. Ciekawie prezentuje się, a nawet wzbudza podziw wnętrze- wprost niezmienione (podobnie jak wygląd zewnętrzny) w stosunku do pojazdu koncepcyjnego.


Mamy więc wręcz ascetyczną deskę rozdzielczą, z której wyrastają nam dwa wyświetlacze, jeden z nich to tablet z poziomu którego, obsługujemy klimatyzację i radio, oraz pozostałe urządzenia pokładowe a drugi służy do wyświetlania prędkości, oraz innych informacji, które w tradycyjnych autach wskazują zegary. We wnętrzu nie odnajdziemy też gałki zmiany biegów, stąd też wniosek, iż C4 Cactus wyposażony będzie jedynie w automatyczne skrzynie, za to na środku konsoli centralnej znajduje się ładny selekcjoner, do obsługi tejże skrzyni. Ciekawostka: przednie fotele są tak zaprojektowane tak, że wyglądają jak w samochodach amerykańskich z lat 60, ponieważ tworzą wspólną kanapę, zapewne możliwe jest ich osobne przesuwanie, ale i tak całość wygląda ciekawie. Zastanawia mnie tylko, jakie powodzenie w sprzedaży będzie miał ten samochód, z pewnością znajdzie się kilku motoryzacyjnych hipsterów, którzy go kupią.

Na sam koniec muszę się przyznać: przy pierwszym spojrzeniu na C4 Cactus, nie wzbudził on mojego entuzjazmu, jednak im dłużej patrzę na nie, coraz bardziej jestem przychylny jego designowi. Powiem Wam więcej: jestem przekonany, że dla tego pięknego wnętrza skusiłbym się na jego zakup. No i oczywiście wielkie uznanie i wielki szacunek dla Citroena, który pokazał, że ma nie tylko stalowe jaja w miejscu, gdzie większość producentów aut wargi sromowe, ale również dysponuje fantazją i potrafi w miejscy gdzie inni pokazują nudne klony stworzyć coś interesującego. Tak! Się robi motoryzację Panowie! Tak dalej! Trzymam kciuki za C4 Cactus i czekam na debiut w salonach sprzedaży- chętnie wybiorę się na jazdę testową.  

7 komentarzy:

  1. Zgadzam się ze stanowiskiem przedstawionym w artykule. Sam byłem zaskoczony tym co ma do zaoferowania nowy Cactus. Może dlatego, że postrzegałem go jako auto nieciekawe, a jest naprawdę ciekawą propozycją, chociaż sam bym go nie kupił;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno jest to samochód, który budzi zainteresowanie swoim wyglądem. Walory jezdne też nie najgorsze, aczkolwiek Cactusa bym sobie nie kupił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ten samochodzik i równie dobrze sprawdza się w mieście, polecam :]

    ____________________________
    nowe samochody

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog jest po prostu genialny. Takie informacje mi się przydadzą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy blog dający do myślenia. Czekam na kolejny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejny tak samo ciekawy artykuł.
    ______________
    szkolenia z komunikacji

    OdpowiedzUsuń