Wielokrotnie zarzucałem producentom
aut, że ich pojazdy nie mają polotu, finezji, fantazji jakie były
cechami niegdysiejszych aut, tych które weszły do historii motoryzacji,
a pojazdy dziś produkowane są jedynie „produktami
marketingowymi”. W dwóch notkach, „Bo w motoryzacji trzebafantazji” z początku tego roku i we wcześniejszej z 2012 pod
tytułem „Z miłości do samochodu- wścieknij się”, ostro
mówiłem właśnie o takich samochodach i o tym jak kiedyś robiono
motoryzację. Ale będę musiał zweryfikować moją opinię. Jak się
okazuje są jeszcze na świecie producenci aut, którzy ponad target,
przedłożą swoją indywidualną, wizję. W momencie kiedy wydawało
się, że świat musi wyglądać, w każdej kwestii identycznie i że
jedynymi samochodami, które skazane są na sukces są miejskie
crossovery, Citroen zaprezentował model C4 Cactus. Model ten owszem,
jest crossoverem, ale z pewnością nie można mu odmówić
indywidualizmu, finezji, fantazji i oryginalności. Spójrzcie tylko
na to auto, przecież ono wygląda równie futurystycznie, jak jak samochód koncepcyjny. Szerokie listwy na zderzakach i na drzwiach, które w dodatku odróżniają się od lakieru nadwozia, do tego mają dziwny wzór przypominający tabliczkę czekolady, albo folię bąbelkową. Kto by pomyślał,
patrząc na te zdjęcia, że to auto faktycznie jest wersją
produkcyjną, wcześniejszego konceptu.
Właśnie jeśli mowa o
koncepcie. Rzadko kiedy zdarza się, by producenci decydowali się na
wprowadzenie do sprzedaży auta, które nie różni się od pojazdu
koncepcyjnego. Jest to podyktowane z jednej strony kosztami
(rozwiązania zastosowane w pojazdach koncepcyjnych są często
oryginalne, a co za tym idzie kosztowne), a z drugiej pragmatyzmem.
Zazwyczaj ewolucja samochodu od studyjnego do produkcyjnego wygląda w
sposób następujący:1. futurystyczny koncept, 2. Urealniony
koncept, 3. Koncept, przy którym każdy się zastanawia: czy tu
niezbędna jest tabliczka „concept”, 4. Wersja produkcyjna. W
efekcie czego w aucie, które trafia do sprzedaży możemy doszukać
się, jedynie elementów stylistycznych z pierwowzoru. W przypadku C4
Cactus było jednak zupełnie inaczej: 1. Koncept= produkcja. Zmianie
uległo jedynie to, że samochód ma szyby boczne, a koncept ich nie miał.
Jednak tę zmianę można potraktować jako niezbędny przejaw
pragmatyzmu.
W efekcie do klientów trafi auto
zupełnie niespotykane na rynku, o wyjątkowym designie i niezwykle
oryginalne. W C4 Cactus projektanci, podobnie jak w C4 Picasso II,
zdecydowali się na zabieg zmarginalizowania świateł drogowych
samochodu i obecnie wyglądają one tak, jakby były częścią
potężnych listew na zderzaku, natomiast osobne światła do jazdy
dziennej LED, tworzą spójną całość z pokrywą maski i logo
firmowym Citroena. Stąd wyraz twarzy tego auta jest równocześnie
pękaty i agresywny, jakby samochód patrzył na przechodniów spod
przymrużonych oczu.
Na bokach jak już wcześniej
wspominałem- mamy potężne listwy, które z pewnością uchronią
przed niejedną rysą „zdobytą” na parkinu. Co ciekawe twórcy
C4 cactusa i wspomnianych listew bocznych najwyraźniej są fanami
folii bąbelkowej, bo jak głosi napis na niej, wnętrze wypełnione
jest pęcherzykami powietrza. Ciekawie prezentuje się, a nawet
wzbudza podziw wnętrze- wprost niezmienione (podobnie jak wygląd
zewnętrzny) w stosunku do pojazdu koncepcyjnego.
Mamy więc wręcz
ascetyczną deskę rozdzielczą, z której wyrastają nam dwa
wyświetlacze, jeden z nich to tablet z poziomu którego, obsługujemy
klimatyzację i radio, oraz pozostałe urządzenia pokładowe a drugi
służy do wyświetlania prędkości, oraz innych informacji, które
w tradycyjnych autach wskazują zegary. We wnętrzu nie odnajdziemy
też gałki zmiany biegów, stąd też wniosek, iż C4 Cactus
wyposażony będzie jedynie w automatyczne skrzynie, za to na środku
konsoli centralnej znajduje się ładny selekcjoner, do obsługi
tejże skrzyni. Ciekawostka: przednie fotele są tak zaprojektowane
tak, że wyglądają jak w samochodach amerykańskich z lat 60,
ponieważ tworzą wspólną kanapę, zapewne możliwe jest ich osobne
przesuwanie, ale i tak całość wygląda ciekawie. Zastanawia mnie
tylko, jakie powodzenie w sprzedaży będzie miał ten samochód, z
pewnością znajdzie się kilku motoryzacyjnych hipsterów, którzy
go kupią.
Na sam koniec muszę się przyznać:
przy pierwszym spojrzeniu na C4 Cactus, nie wzbudził on mojego
entuzjazmu, jednak im dłużej patrzę na nie, coraz bardziej jestem
przychylny jego designowi. Powiem Wam więcej: jestem przekonany, że
dla tego pięknego wnętrza skusiłbym się na jego zakup. No i
oczywiście wielkie uznanie i wielki szacunek dla Citroena, który
pokazał, że ma nie tylko stalowe jaja w miejscu, gdzie większość
producentów aut wargi sromowe, ale również dysponuje fantazją i
potrafi w miejscy gdzie inni pokazują nudne klony stworzyć coś
interesującego. Tak! Się robi motoryzację Panowie! Tak dalej!
Trzymam kciuki za C4 Cactus i czekam na debiut w salonach sprzedaży-
chętnie wybiorę się na jazdę testową.
Zgadzam się ze stanowiskiem przedstawionym w artykule. Sam byłem zaskoczony tym co ma do zaoferowania nowy Cactus. Może dlatego, że postrzegałem go jako auto nieciekawe, a jest naprawdę ciekawą propozycją, chociaż sam bym go nie kupił;)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to samochód, który budzi zainteresowanie swoim wyglądem. Walory jezdne też nie najgorsze, aczkolwiek Cactusa bym sobie nie kupił.
OdpowiedzUsuńMam ten samochodzik i równie dobrze sprawdza się w mieście, polecam :]
OdpowiedzUsuń____________________________
nowe samochody
Super wpis. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńBlog jest po prostu genialny. Takie informacje mi się przydadzą.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog dający do myślenia. Czekam na kolejny wpis.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny tak samo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuń______________
szkolenia z komunikacji