Jako Mini maniak mam zaszczyt zakomunikować Państwu, że na
rynku właśnie debiutuje najlepiej jeżdżący dostawczak wszech czasów: Mini
Clubvan.
Na tym mój optymizm zakończymy w tej notce, a teraz
przejdziemy do chłodnej analizy: Rzekomo Clubman nie sprzedaje się w
dostatecznej i zadowalającej jego właściciela liczbie egzemplarzy, w związku z
tym zdecydowano się na ten, moim zdaniem dość desperacji krok i wymontowano z
niego tylne siedzenia a miejsce szyb zajęła blacha, dodatkowo zamontowano
wymowną kratę tuż za oparciem siedzenia kierowcy i pasażera i taaaaa daaaaa
dam- Clobvan.
Wielokrotnie pisałem, że klienci czasem są w stanie wybrać
coś droższego, nie koniecznie kierując się logiką, która nakazywałaby wybór
zawsze tańszego, tylko po to by obcować ze sztuką tworzenia samochodów, a nie z
kolejnym wytworem jałowego koncernu, który kładzie nacisk na sprzedaż. Ale czy
Clubvan poprawi sprzedaż Clubmana?
Mini na swoim profilu na FB dodaje ciekawe zdjęcia sugerujące,
kto mógłby się nim zainteresować: galerie, ogrodnicy, kwiaciarnie. Ja nawet
wyobraziłem to sobie i zwizualizowałem: jakaś firma a w niej cała flota gustownie
oklejonych Mini Clubvanów (najlepiej w tym kolorze zielonym), ale za chwilę
sprowadziłem samego siebie na ziemię. Mini ma jedno z najbardziej dopracowanych
podwozi w swojej klasie, za co BMW należą się wielkie ukłony. Jest to samochód,
który w zakrętach daje taką frajdę, której do tej pory w żadnym przednionapędowcu
nie mogłem poczuć. Ten samochód aż skłania by mocniej cisnąć pedał gazu, by
ostrzej dohamowywać, by redukować biegi na jeszcze niższe i by wybierać te najbardziej
kręte odcinki drogi, których w mojej okolicy nie brakuje. A Clubman, na którym
oparty jest Clubvan ma dodatkowo większy rozstaw osi, więc stabilność tego
pojazdu i prowadzenie są jeszcze lepsze. I właśnie! Wyobraźcie sobie: Drzym
zakłada kwiaciarnie (nie żeby konkurować z Rodzicami Madzi ;) ale jak kilku
osobą wiadomo, mam bzika na tym punkcie) pakuje pojemniki z kwiatami do
Clubvana, a następnie wybiera tę najbardziej krętą drogę do klienta. To jak po
przejechaniu tego odcinka, tym wspaniale jeżdżącym dostawczakiem będą wyglądały
kwiatki? Właśnie! Kwiatków nie będzie, a ziemia z nich będzie się walała, po
całym przedziale załadunkowym. I tak będzie z wszystkim, co zapakujemy na
przedział ładunkowy.
I jeszcze jedno pytanie. Mini, niegdyś auto dla ludu
Zjednoczonego Królestwa, ale obecnie taka mała perełka w koronie BMW, premium
perełka. Czy wypada marce premium produkować dostawczaki? A może rzeczywiście,
jest potrzeba premium dostawczaka?
hmm... No to tak, albo zrobili je pod Ciebie. Albo zwariowali. Albo zrobili to z przewrotności. Albo ... Albo się to zacznie sprzedawać :]
OdpowiedzUsuńNiezbyt głupi pomysł, ale też i niezbyt trafiony. Ciekawe co z tego wyjdzie.
Ja powiem Ci szczerze w kontekście tego Mini czuję się coraz bardziej jak drink Bonda- Vesper- wstrząśnięty a nie mieszany....tak naprawdę to odczucia co do niego są jak parabola. Mieć Mini- super, ale z drugiej strony mieć Mini dostawczaka :/, ale mieć a nie mieć? No i zapewne w tym modelu będzie się to wiązało z ograniczeniami stylistycznymi, no i zapewne nie będzie można zamówić JCW :P ach: serce rozdarte
OdpowiedzUsuńO mam dla niego pseudonim: Betoniarka- bo w przestrzeni bagażowej wszystko się wymiesza jak w komorze betoniarki :D
OdpowiedzUsuń